piątek, 24 września 2010

NFL - Week 2 - Saints at 49-ers


  Mamy już za sobą drugą kolejkę najpopularniejszej ligi futbolu amerykańskiego na świecie. Przyznam szczerze, że z poprzedniej nie miałem okazji widzieć ani jednego spotkania, ale po 2 obejrzanych meczach tej kolejki, obiecuję sobie w przyszłości to zmienić. Padło na dwa spotkania - Wikingów z Delfinami oraz Świętych z 49-tkami. Skupię się na tym drugim meczu, który kończył week 2 w NFL.
  Ekipa z San Fransico podejmowała na swoim rodzimym Candlestick Park gości z Nowego Orleanu. Saints mieli na koncie zwycięstwo z pierwszego tygodnia zmagań, zaś 49-ers po sromotnej porażce z Seattle (31-6) mieli nadzieję na powrót do gry.
 
Rozgrywający 49-ers A.Smith w pierwszej kwarcie
chyba zapomniał jak się gra w futbol.

  Jednak pierwsza kwarta zaczęła się dla nich tragicznie. Pierwsza akcja i pierwszy fumble, który zakończył się w ich własnym endzone(safety) co już na wstępie dało dwupunktową przewagę Saints. Już cztery minuty później, dzięki jednemu z bohaterów ostatniego Super Bowl, a mianowicie Drew'a Breesa (quaterback Saints), mogliśmy oglądać jak RB Reggie Bush zdobywa przyłożenie (touchdown) i po extra poincie zdobytym przez Hartleya mamy już 9-0 dla obrońców tytułu. O grze 49-tek nie ma co za dużo wspominać, oprócz słabej gry Smitha, który zaliczył jeden interception i mimo tego, że była spora szansa na zdobycie TD, to nawet nie skończyło się na field goalu. Wszystko więc wskazywało na to, że ekipa z San Fransico zostanie rozniesiona przez Nowy Orlean. Nic bardziej mylnego.
   W drugiej kwarcie można było zaobserwować niespodziewaną pobudkę gospodarzy, o czym może świadczyć prawie jedenastominutowe (z 15) posiadanie piłki. O tym jak się gra przypomniał sobie także QB 49-tek-Adam Smith. Jednak największy wkład w owe przebudzenie przypisałbym RB Frankowi Gore, który popisał się kilkoma świetnymi akcjami, co zaowocowało pierwszym TD dla San Francisco w 6 minucie drugiej kwarty. I choć piłka przeszła w ręce Saints, to po 3 minutach rajd gospodarzy zaczął się na nowo. Jednak obrona Świętych mimo wysiłków Smitha i Gore'a, który stał się chyba moim ulubionym biegaczem w całym NFL, skutecznie powstrzymała San Francisco przed objęciem przewagi, a nawet na minutę przed końcem kwarty odebrała 49-tkom piłkę przez fumble TE Delanie Walkera, przez co tablica wyników po zakończeniu drugiej kwarty pokazywała wynik 9-7, choć z powodzeniem mogłaby 9-14 a nawet więcej, gdyby San Francisco udało się znaleźć sposób na ciężką do zgryzienia obronę Świętych.


  Kolejna odsłona meczu była już bardziej wyrównana, bo choć skończyła się bilansem po jednym TD dla gości i gospodarzy, to jednak gracze Saints byli głównie przy piłce (ponad 9 minut). Dobrze zagrała obrona gospodarzy, która pozwoliła Świętym przy prawie pięciominutowym posiadaniu piłki, dojść tylko 6 jardów za własne pole. Po tym nastąpił dwuminutowy drive gospodarzy zakończony TD zdobytym przez RB Anthony'ego Dixona, dzięki któremu pierwszy raz objęli prowadzenie w meczu. Jednak niezrażona tym ekipa z Orleanu 5 minut później po raz kolejny odskakuje 49-tkom na 2 punkty, po TD Davida Thomasa (TE). Gospodarzom zostają dwie minuty kwarty, podczas których zdołają wejść tylko na połowę swego pola (25 y.), po czym są zmuszeni oddać piłkę po nieudanej walce o zdobycie pierwszej próby.

   Choć mecz do tej pory nie wydawał się niczym szczególnym oprócz tego, że był wyrównany, to czwarta kwarta zaspokoiła oczekiwania każdego fana futbolu amerykańskiego. Święci prowadzili 16-14 i to właśnie oni rozpoczęli ostatnią odsłonę meczu. Po półtoraminutowym posiadaniu piłki, goście zdecydowali się na próbę field goala z 46 jardów, więc blisko nie było. Jednak kolejny z bohaterów ostatniego Super Bowl, Garrett Hartley znów pokazał na co go stać, zdobywając trzy punkty dla Saints. Potem piłka średnio co około dwie minuty zmieniała posiadacza, żeby w końcu po przechwycie, spowodowanym przez DB San Francisco Phillipa Adamsa, który źle ją złapał  po wykopie, po czym ją upuścił, trafiła znów w ręcę gości.Saints byli 12 jardów od endzone gospodarzy. W momencie gdyby goście zdobyli TD, 49-tkom byłoby już piekielnie trudno wyrównać (byłoby wtedy 26-14). Na szczęście obrona się spisała i TD został zamieniony na 19-jardowy field goal Hartleya. Było 22-14 dla Saints, a czasu zostało bardzo niewiele,bo tylko około 2 minuty. Widząc to, drużyna gospodarzy ruszyła do ataku w iście heroiczny sposób. Znakomita gra passingiem Adama Smitha i popisy Franka Gore'a pozwoliły zdobyć 49-tkom TD w 53 sekundy! Jednak do wyrównania ze Świętymi brakowało 2 punktów, więc gospodarze zdecydowali się na próbę za 2 punkty (2-point conversion), która początkowo nie został uznana, jednak po oficjalnej powtórce San Francisco mogło cieszyć się remisem. Po otrzymaniu piłki, Saints zostało lekko ponad minutę czasu na zmianę wyniku meczu. Zaczął się szaleńczy wyścig z czasem, podczas którego Świętym udało się wejść dosyć blisko endzone przeciwnika, dzięki świetnej grze Breesa. I choć goście dostali 5 jardów kary za falstart jednego ze swoich, to mogli jeszcze wykonać 37-jardową próbę field goala, która udała się Hartley'owi, a ten został bohaterem meczu. Końcowy wynik głosił zwycięstwo gości 25-22, choć gdyby 49-tki wykorzystały swoją szansę na TD w drugiej kwarcie, oraz nie nałapali tak wielu kar, co tylko pomogło Saints, mecz mógł skończyć się zupełnie inaczej.


Drew Brees (QB Saints) był jednym z
bohaterów ostatniej odsłony meczu.
  W innych ciekawych meczach tej kolejki, Wikingowie ulegli Delfinom na własne życzenie w końcówce meczu (14-10), Tygrysy Bengalskie pokonały Kruki (15-10), a po emocjonującej końcówce meczu na FedEx Field, Czerwonoskórzy ulegli ostatecznie Houston Texans 30-27. Miała także miejsce bratobójcza walka Manningów, którą przegrała drużyna tego młodszego, tak więc Giganci zmieceni przez Colty 14-38. Cieszy także pierwsze zwycięstwo Oakland Raiders nad Taranami, w składzie z naszym Polskim Młotem Sebastianem Janikowskim. Co ciekawe nasz rodak zdobył dla Raiders najwięcej punktów (10).

Frank Gore - mój nowy no.1 wśród
biegaczy w NFL.

  W nadchodzących meczach następnej kolejki można polecić mecze Stalowych z Bukanierami, którzy mają na koncie po 2 zwycięstwa oraz Green Bay Packers z Chicago Bears, czyli dwóch pierwszych miejsc północnej dywizji NFC (obydwa zespoły również mają po 2 zwycięstwa). Ciekawi też mecz dwóch drapieżników - Panter i Tygrysów Bengalskich, jednak tym pierwszym w obecnym sezonie nie idzie zbyt dobrze. Zawsze można także pokibicować Oakland w starciu z Kardynałami. Tak czy siak,emocji na pewno nie zabraknie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz